W sobotę o 15.00 w Mszczonowie rozegraliśmy kolejne – czwarte już spotkanie ligowe. Naszym przeciwnikiem były druga drużyna miejscowej Mszczonowianki. Zarówno pogoda jak i płyta boiska były tego dnia bardzo dobre – pozostało nam skupić się na grze lecz niestety ta od początku nam się nie układała. Pierwsze 30minut to dominacja miejscowych którzy w tym czasie strzelają nam dwie bramki ustawiając spotkanie. Pierwsza pada po wrzutce w pole karne, tam na raty głową miejscowi pokonują Sebastiana. Drugą tracimy po zespołowej akcji i wyjściu sam na sam jednego z przeciwników który pokonuje naszego bramkarza. Dodać trzeba że przy obu akcjach zdecydowanie pogubiliśmy krycie a nie bez winy był niestety i nasz bramkarz który szczególnie przy drugiej bramce miał już piłkę na rękach. W tym czasie były co najmniej dwie kontrowersyjne sytuacje w polu karnym przeciwnika kiedy to miejscowi dotykali piłki ręką przy czym raz nie była ona ani tak zwana „przy ciele” a moim zdaniem był nawet ruch w kierunku piłki, lecz gwizdek sędziego milczał. Po tych dwóch kwadransach obudziliśmy się z początkowego letargu gra się wyrównała ale obie strony nie stworzyły już jakiś super okazji do zdobycia bramki.
Od początku drugiej połowy u nas jedna zmiana – za Mateusza Pilichowskiego wchodzi Paweł Zienkiewicz, który po upływie minut strzela kontaktową bramkę. W zamieszaniu w polu karnym przeciwnika najszybciej doskakuje do piłki i ładnym technicznym strzałem lobuje bramkarza gospodarzy. Z każdą minutą przeciwnicy opadają z sił i skupiają się na obronie korzystnego wyniku. My gramy coraz lepiej – kombinacyjnie do przodu lecz niestety nie możemy wyrównać. Jest kilka strzałów z daleka wiele wrzutek a raz Zienio ledwo sięga piłkę na wślizgu ale trafia w bramkarza, w innej sytuacji Mateusz Sikorski próbuje piętą ale za lekko. Za to przeciwnicy wyprowadzają dwie kontry po których powinni strzelić bramki lecz tym razem świetnie broni Sebastian – raz sam na sam a drugim razem to staje oko w oko nawet z dwoma rywalami ale nawet wtedy wyczuwa intencje podającego i zażegnuje niebezpieczeństwo. Niestety mecz kończy się wynikiem 2:1 dla gospodarzy i w ten sposób tracimy pierwsze punkty na wiosnę a wobec wygranej Korytowa także pozycję lidera.
Graliśmy w składzie:
S.Grefkowicz, M.Sikorski, S.Kuczek, M.Jaworski, M.Wawrzyniak, A.Chałubek (80’P.Gajda), K.Tondera, D.Opolski (75’J.Grefkowicz), M.Pilichowski (46’P.Zienkiewicz), P.Kamiński (70’M.Nowicki), T.Jurczak
Po tym meczu nasuwają się refleksje: który to już raz „przesypiamy” początek meczu? Gdybyśmy od początku grali tak jak w drugiej połowie jestem prawie pewien że teraz cieszylibysmy się z kolejnych punktów – im bliżej końca meczu tym miejscowi mieli mniej sił, ale przy prowadzeniu mogli skupić się na grze z tyłu. My za to nie potrafiliśmy wykorzystać faktu iż środek defensywy Mszczonowianki tworzyli zaawansowani wiekowo – Krzysztof Bargieł i Koźbiał którzy w sumie mają ponad 80lat. Nie powinno się nikomu wypominać wieku no ale czas robi swoje i z takimi stoperami trzeba grać jeden na jeden – przecież mamy szybkich, dynamicznych napastników (choć szkoda że nie było Artura Rogali). Jeśli zaś chodzi o pozytywy w tym meczu to mi osobiście podobała się gra Marcina Wawrzyniaka który z prawej obrony często włączał się w akcje ofensywne wykorzystując swoje atuty -bardzo dobrą kondycję, szybkość i nienaganne prowadzenie piłki. Szkoda straconych punktów i fotela lidera wobec zwycięstwa Korytowa z Teresinem.
Zaś już w najbliższą Wielką Sobotę przedświąteczną zmierzymy się u siebie o 13.00 z Rysiem Laski – naszym rywalem do awansu, który niespodziewanie uległ w ostatniej kolejce idącemu w tej rundzie jak „burza” Piastowi Feliksów 2:3. Choć na pewno nie będzie łatwo to spotkanie koniecznie trzeba wygrać a może przy tym nasz sąsiad „zza miedzy” postara się o kolejną niespodziankę(Piast gra z liderem z Korytowa u siebie tuż przed naszym meczem) co pozwoliłoby nam wrócić na fotel lidera. Na to spotkanie zapraszam wszystkich naszych sympatyków! Emocji na pewno nie zabraknie dotychczasowe spotkania z Rysiem były bardzo zacięte z których ostatnie wygraliśmy 3:2 -taki wynik z pewnością radośnie zapoczątkowałby te Święta:)